piątek, 1 listopada 2013

Rozdział XXII

Jessy
Julia była teraz w złym humorze i pójście za nią byłoby najgorszym rozwiązaniem, które mogło nawet doprowadzić do śmierci tragicznej, wolałam nie ryzykować... Aktualnie moją najważniejszą sprawą było dowiedzieć się wszystkiego co możliwe o naszyjniku.W tym wypadku chyba moje "śledztwo" powinnam zacząć nad rzeką, gdzie go znalazłam, może jest tam coś jeszcze ciekawego. Wzięłam Feniksa i obrałam kurs nad rzekę. Na miejscu niestety nic innego nie znalazłam jak tylko parę kamieni. No nic, następnym celem będzie miasto, może tam się dowiem czegoś ciekawego, lecz dostanę się tam już pieszo, Feniksa odstawię do stajni. Gdy zrealizowałam już mój plan i byłam w mieście rozglądałam się na wszystkie strony, mój wzrok przykuł mały sklepik "Elisabeth", w którym na wystawie spoczywały bardzo podobne wisiorki do mojego, bez chwili namysłu weszłam. 
-Dzień dobry.-przywitałam się w progu, starszy sprzedawca odpowiedział mi tym samym.-Czy wie pan co to za wisiorek?- zapytałam zdejmując z szyi mój naszyjnik
-Kupiłaś go tu?- zapytał trochę zdziwiony
-Nie, znalazłam.-oznajmiłam 
-Jak się nazywasz moja droga?- zapytał z serdecznością w głosie.
-Nazywam się Jesicka Carver, aktualnie mieszkam u wujka, Filipa Collins'a.- wyjaśniłam 
-Ach tak! Siostrzenica Filipa z Zielonej Łąki zgadza się?- zapytał z szerokim uśmiechem 
-Tak, tak.-potwierdziłam 
-Twój wisiorek to pewnie kopia medalionu królowej Elisabeth, oryginał dawno temu zaginął.- wyjawił z lekkim smutkiem, następnie wyszedł zza lady.- Coś ci pokażę Jesicko.-oznajmił znikając na chwilę za regałem książek, ale po kilku sekundach znów stał za ladą z ogromnym obrazem.-To portret Elisabeth, właścicielki oryginalnego medalionu o nazwie Cor, co po łacinie znaczy serce, Elisabeth miała mnóstwo błyskotek, lecz ten medalion był jej największym skarbem.- ta historyjka była jak na razie jedynym tropem i chyba najlepszym...
-Dziękuję panu, ja muszę się już zbierać, a może ma pan jakieś miniaturki tego portretu?- zapytałam 
-Ależ oczywiście, proszę.- podał mi do ręki obrazek z Elisabeth wielkości zeszytu.
-Dziękuję bardzo, do widzenia!- powiedziałam i wybiegłam ze sklepu./na szczęście szybko dotarłam do stajni.Nie wiedziałam gdzie wszyscy są, jakby w ogóle ich nie było w najbliższym promieniu dwóch kilometrów...Zerknęłam jeszcze raz na miniaturkę portretu Elisabeth, na jej szyi widniał ten sam medalion co na mojej, jestem ciekawa czy to na prawdę oryginał, czy tylko jakaś tandetna podróbka....
________________________________________________________
Śledztwo Jessy się rozwija ;D Taa wiem, bardzo twórcza nazwa "Cor" xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz